Drogę z Nador do Marakeszu można pokonać na kilka sposobów. My wybraliśmy sposób dłuższy, ale gwarantujący bezpieczną podróż po zmierzchu. W skrócie trasa wyglądała tak: Nador - Al-Husajma - Fez - Rabat - Casablanca - Marakesz. Razem około 700km, z czego ostatnie 400 po autostradzie. Najwięcej atrakcji dostarczyło nam jednak pierwsze 300km drogi. Wyjechaliśmy z Nador w pełni lata. Droga do Al-Husajmy wiedzie wzdłuż wybrzeża i jest bardzo atrakcyjna krajobrazowo. Dalej wjechaliśmy w głąb lądu w kierunku Taounate. Tu pogoda nagle się załamała, rozpadało się, wiał silny wiatr. Temperatura spadła z 23 do ok. 6 stopni. Cierpliwe pokonywaliśmy kolejne przełęcze Rif licząc na szybki powrót lata. Na próżno. Deszcz zamienił się w deszcz ze śniegiem, a zbocza gór pokryły się cienką warstwą śniegu. Niewzruszeni kontynuowaliśmy podróż. Nie minął kwadrans, a cienki śnieg zamienił się w warstwę śniegu, drogę pokryły głębokie koleiny. Wokół zaległa mgła. Rzut oka na GPS: wysokość 1640m. Perspektywa - dalsze 50km górskiej przeprawy. Wniosek - pogoda pomyliła kontynenty, albo my trasę. Z trudem zawróciliśmy unikając zakopania w zaspie. Stratę dwóch godzin postanowiliśmy nadrobić na głównej drodze w kierunku południowym (droga N8 do Fez). Ale zanim do niej dojechaliśmy, wkoło przywitał nas prawdziwie alpejski krajobraz. Na letnich afrykańskich oponach droga wydawała się podwójnie śliska. Nasze ponure nastroje pogłębiali kierowcy jadący z naprzeciwka, gestami pokazując zamkniętą drogę. Patrząc na mapę nie mieliśmy za bardzo alternatywy. Powrót kosztowałby nas nocleg w górach, które nie należą do bezpiecznych. Uznając wyższość celu nad rozsądkiem postanowiliśmy wydostać się z gór. I opłaciło się. Na najtrudniejszym odcinku drogi stało lub leżało sporo aut blokując ruch w obu kierunkach. Udało nam się je ominąć (tu podziękowania dla pana z marokańskiej służby drogowej) i zjechać z gór poniżej linii śniegu. Po pewnym czasie przejaśniło się, i ostatni odcinek drogi do Fezu pokonaliśmy w pięknej wiosennej pogodzie :)
W związku z kilkugodzinnym opóźnieniem zdecydowaliśmy o noclegu w Settat. Hotel w centrum miasta, przy głównym rondzie, w cenie 250MAD/2os. Woda w kranie gorąca ale pokój przeraźliwie zimny. Rano ruszyliśmy do Marakeszu.