Droga do Kazbegi przypomina nieco polska zakopianke - takie mnie nachodzily porownania do czasu, az za sprawa niepozornego mostu znalazlem sie po drugiej stronie rzeki. Wowczas to przyszedl czas na pokonanie kaukaskiej przeleczy. Obecny wyglad tej przeprawy zawdzieczamy glownie carskiej armii, ktora w XIXw dostosowala ja do wlasnych potrzeb logistycznych. Roznice wysokosci, zabytkowe tunele i imponujaca perspektywa powoduja, ze sama podroz staje sie przygoda. Imponujaca jest rowniez czestotliwosc zmian pogodowych - w ciagu kilkugodzinnej podrozy kilkakrotnie bylem swiadkiem przejscia ze slonecznej pogody do ulewy i mgly. Niestety mgla i deszcz pod koniec dnia staly sie dominujace, co uniemozliwilo mi popoludniowe wyjscie w gory.
Trudno bylo sobie za to odmowic podrozy w kierunku rosyjskiej granicy - trasa malo znana i dosc niebezpieczna, lecz niezwykle widowiskowa. Droga pusta, ruchu samochodowego zero. Poniewaz zatrzymywalem sie co chwile by zrobic zdjecia, ktoregos razu zostawilem auto na luzie i wyszedlem pare metrow zeby lepiej zobaczyc wawoz. Wtem jakby z nikad pojawila sie na drodze stara lada i zanim zdazylem podejsc do auta zatrzymala sie zaraz obok. No pieknie, pomyslalem, zaraz przyjdzie mi wracac piechota. Ale z lady wyszedl pan w srednim wieku i czysta angielszczyzna zaczal mnie przepraszac, ze mnie wystraszyl, bo tylko chcial zrobic kilka zdjec. Jak sie okazalo wynajal w Kazbegi auto z kierowca zeby zobaczyc ostatni odcinek drogi przed granica. Zamienilismy kilka zdan i wsiedlismy do samochodow. Oczywiscie po pol godzinie spotkalismy sie przy posterunku granicznym. Tym razem do rozmowy dolaczyl sie kierowca ktory zaoferowal nocleg u siebie w Kazbegi. 30 lari z obiadem i sniadaniem - zgodzilem sie zobaczyc pokoj. Wrocilismy do wioski. Pokoj okazal sie przyzwoity, a pogoda pogarszala sie z minuty na minute wiec nie wybrzydzalem. Znalazl sie za to czas na kawe i rozmowy. Angielskojezyczny kolega okazal sie kanadyjskim turysta z bogatym, ponadmiesiecznym planem podrozy. Zapytalem ile zostaje w gorach. Do jutra, odpowiedzial. W czwartek rano leci do Baku. Odwzajemnilem usmiech losu i odpowiedzialem - No to spotkamy sie jeszcze w samolocie :)
Jesli jutro pogoda umozliwi wyjscie w gory, przejde sie w strone Tsminda Sameba i doliny Truso. Jezeli nie - wpadne do Tibilisi. Tak czy siak wieczorem wracam do Rustawi.